Zwierzę Wam się z czegoś. Od kiedy tylko pamiętam robię różne rzeczy na ostatnią chwilę. Egzamin? Tydzień lawirowania na krawędzi, a ostatni dzień przed godziną zero zarwana noc. Przebranie na bal dla dzieci? Wizyta w Tesco na ostatnią chwilę i nerwowe poszukiwanie rozmiaru. Przygotowania do świąt? Na dwa dni przed spisywanie listy zakupów, a następnie decyzja czy posprzątam czy ugotuję (wszystkiego nie zdążę przecież ;)) czy po prostu zarwę kilka nocy. Obowiązkowe odstanie w kolejne w Wigilię rano, bo jak zwykle o czymś zapomniałam. Na szczęście wyleczyłam się już z kupowania prezentów w ostatnim tygodniu przed świętami, ale o tym kiedy indziej.
Reasumują przyznaję się bez bicia, że jestem odkładaczem, a największą motywację do działania mam kiedy termin przypili, czas się kończy.Rzadko ma to jakiekolwiek plusy, zazwyczaj wkurza mnie niemiłosiernie, obiecuję poprawę, a za chwilę znowu powtarzam stary, zakodowany w głowie proces myślowy i jestem spokojna do czasu deadline’u, po czym wpadam w panikę 😉
Prokrastynacja, bo tak nazywa się moja przypadłość to tymczasem nie jest złe zarządzanie sobą czy czasem! Jak się okazuje to po prostu „pozyskiwanie energii z lęku” (Steve McClatchy), co teoretycznie może być pozytywne, ale ja już trochę jestem zmęczona tym stresem i napięciem, które towarzyszy tym wszystkim akcjom na ostatnią chwilę.
W tym roku postanowiłam trochę popracować nad sobą i spędzić czas świąteczny nieco spokojniej. Już nie chce stać w kolejkach i wyczekiwać nerwowo czy moje paczki zdążą dojść na czas. Już nie mówiąc o kupowaniu na szybko czegokolwiek (czego szczerze nie cierplię!). W tym roku już działam, planuje i robię zakupy.
To samo tyczy się bloga, chciałabym wszystkie zaplanowane wpisy zrobić odpowiednio wcześniej, abyście zdążyli moje inspiracje wcielić w życie! Na początek świątecznych postów-moja propozycja aranżacji stołu wigilijnego. Całą zastawę i dodatki wybrałam z asortymentu IKEA i powiem Wam, że jest w czym buszować! Tylko tak jak ja zróbcie to jak najszybciej, bo znikają jak świeże bułeczki.
Mi i moim dzieciom szczególnie spodobały się święcąca choinka oraz złote muchy z serii VINTER, które można wykorzystać zarówno do ozdobienia drzewka świątecznego, jak i stołu czy stroików. Wystarczy ręcznie zrobiony mały wianek z eukaliptusa, wspomniana choinka i złote dodatki lub plasterki suszonej pomarańczy czy szyszki i mamy piękną dekorację na stół. Do tego Cyprysik w złotej osłonce, kilka luźno rzuconych gałązek, obowiązkowo długie świece, prosta zastawa i ładne kieliszki i efektowny stół gotowy.
Ja w tym roku stawiam na biel i złoto, nasz kącik jadalniany nie jest zbyt pokaźnych rozmiarów i nie chcę go przytłoczyć. Wy możecie dorzucić trochę czerwieni, zieleni lub czerni jeżeli lubicie. Ale dodatki ze złota to must-have już co najmniej od dwóch sezonów i ja jestem w nich zakochana i używam ich także w aranżacjach codziennych 🙂






Do aranżacji stołu wykorzystałam:
kieliszki tu
filiżanki tu
talerzyki tu
marmurowa pieprzniczka tu
dekoracje kule tu
świeczniki tu
półmisek tu
patera tu
długie świece tu
mlecznik ptaszek tu
cukiernica tu
mały półmisek tu
złote muchy tu
złote łyżeczki tu
podświetlana choinka tu
złota osłonka tu
serwetki tu
bieżnik tu
sznurek dekoracyjny tu
gwiazdy do powieszenia tu
czerwony sznurek ozdobny tu