W ostatnim czasie miałam przyjemność gościć na stoisku marki Lenart na targach Meble Polska w Poznaniu. Przywiozłam dla Was masę inspiracji wnętrzarskich i piękne rozwiązania do domów w różnym stylu. Muszę przyznać, że aranżacje marki oraz meble bardzo mnie zaskoczyły, stoisko było przepiękne! Łóżka składane do kanapy znałam już wcześniej, ale teraz pojawiły się w wersji z zagłówkiem, którego kolor można wybrać. Jest to rewelacyjne rozwiązanie do małego mieszkania lub pokoju dziecięcego, w którym często nie mamy miejsca na porządne łóżko, seria BED CONCEPT pozwala w nocy wyspać się na wygodnym materacu, a w dzień korzystać z sofy i zaoszczędzić miejsce. Wiem z doświadczenia, że spanie na rozkładanej kanapie może być niewygodne, przy półkotapczanie mamy wygodę spania i wygodę odpoczynku w ciągu dnia. Drugim świetnym patentem jest biurko, które składa się do wąskiej szafki. Bardzo spodobał mi się ten patent na walkę o przestrzeń w mniejszym wnętrzu 🙂 Meble wielozadaniowe to przyszłość!
Marka proponuje oczywiście dużo więcej fajnych rozwiązań, które za chwilę Wam pokażę. Meble są proste, nie przekombinowane, a mają to coś. Są użytkowe, a piękne i wyjątkowe. To w końcu już 30 lat doświadczenia, podczas których zdolna ekipa Lenart nieustannie rozwija, ulepsza i testuje swoje produkty. Znajdziecie u nich meble do salonu, sypialni, a także pokojów dziecięcych i młodzieżowych 🙂
Zapraszam Was dzisiaj na wycieczkę po stoisku targowym Lenart, mam nadzieję, że zainspiruje Was do jeszcze lepszego zarządzania Waszą przestrzenią oraz wprowadzenia trochę koloru do Waszych wnętrz! Komody w kolorze z niesztampowymi uchwytami to według mnie również hit. Dajcie również znać które aranżacje najbardziej Wam się podobają 🙂
Wracam z nowym wpisem po przerwie 🙂 Okazja jest, gdyż niedawno odświeżyliśmy naszą jadalnię i zmieniliśmy krzesła! Mamy też nowy dywan, o który bardzo dużo pytaliście na Instagramie! Teraz jest nam bardzo wygodnie przy stole i w końcu jest tak, jak mi się marzyło. Dużo przytulniej i pełniej. Nie ukrywam, że mieszkanie jest nadal w fazie aranżacji i mamy mnóstwo pustych lub niedokończonych kątów. Powoli zaczynam myśleć o czymś na okna, listwach i pokojach chłopców. Jak widać, u nas dom to proces i nie śpieszymy się jakoś bardzo. Lubię przemyśleć pewne rzeczy i bardzo nie lubię ciśnienia.
Tymczasem, zapraszam Was na kilka kadrów z naszej jadalni, nowe meble i dodatki pochodzą ze sklepu Kave Home, z którym weszłam we współpracę na Instagramie, ale bardzo chciałam pokazać aranżację również tu. Wybrałam też kilka moich ulubionych produktów ze sklepu. Jeżeli coś się Wam spodoba, możecie je kupić z 10% rabatu z moim kodem AFFDEERHOME. Enjoy 🙂
A tutaj inne propozycje ze sklepu Kave Home, które wpadły mi w oko 🙂
Dajcie koniecznie znać jak Wam się podobają moje wybory 🙂
Grudzień to taki szalony czas w ostatnich latach, że ledwo wyrabiam na zakrętach. Teraz nie było inaczej, więc niestety nie zdążyłam wrzucić posta z prezentownikiem. Uznałam, więc że dam takie małe podsumowanie moich ulubieńców tego roku. A jeżeli macie jakieś upominki do wymiany 😉 lub dostaliście koperty od Mikołaja to będziecie wiedzieli przynajmniej na co je przeznaczyć 🙂
Rok kończę pełna wdzięczności za to co mi się przydarzyło i wybaczając małe wpadki i sobie i innym-chyba dojrzewam do tego. Z nowym sprzętem fotograficznym, który bardzo ułatwił mi prace wyjazdowe i z planami na przyszłe miesiące. Nie są to postanowienia na Nowy Rok absolutnie, a zwykłe moje cele, do których dążę bez przerwy. Nieważne czy jest to 1 stycznia czy października.
No i nie myślcie, że żądza posiadania zupełnie przyćmiła mój umysł 😉 Z tej listy posiadam pojedyncze rzeczy, reszta pozostanie w tych pięknych kolażach, a ja zajmę się tym co najważniejsze-wykorzystam ostatni i pierwszy dzień roku na spotkania z rodziną i przyjaciółmi, bo jaki podobno jaki Sylwester taki Nowy Rok! Szczęśliwego Drodzy!
Świeca zapachowa Orange Bitter Jo Malone (obłędny jest to zapach!)
Zielona, pachnąca, panna prosto z lasu. Jest najbardziej wyczekiwaną dekoracją świąteczną. Nic tak nie oddaje atmosfery świąt jak oświetlona choinka w centralnym punkcie domu. Są tacy, którzy wybierają sztuczce, plastikowe. Ale o wiele więcej z nas woli te wonne iglaste drzewka, których igliwie przywodzi na myśl bujny, ośnieżony las oświetlony księżycem.
W wielu tradycjach drzewa, a zwłaszcza choinki są uważane za symbol życia, trwania czy odradzania. A sama tradycja stawiania drzewka dotarła do Polski wraz z niemieckimi protestantami (którzy pierwotnie podwieszali je pod sufitem, czubkami do góry) najprawdopodobniej pod koniec XVIII wieku. Choinkę stawiało się w rano w Wigilię i ubierała ją cała rodzina. Taki zwyczaj pamiętam jeszcze z dzieciństwa, ale sama stawiam drzewko trochę wcześniej ze względu na chęć nacieszenia się nią i także w celach blogowych. Podobno takie działanie jest tożsame dla Anglików i Amerykanów, pod których sporym wpływem pozostajemy.
W chrześcijaństwie stawianie choinki stało się symbolem Chrystusa jako źródła życia, natomiast światełka na niej mają chronić przed złymi mocami.
Wspaniała to rzecz ta zielona pani, pachnie, zachwyca, cieszy oczy. Tak przyjemnie się robi dzięki niej, tak przytulnie. Niestety wraz ze świętami kończy się czas jej chwały i obsypującą się z igieł, taką już łysą, smutną jodłę czy świerk wyrzuca na śmietnik. Rok rocznie tak kończy żywot ok. 6mln drzewek. Tymczasem tak niewiele potrzeba by zrobić coś dobrego dla środowiska, wystarczy wybrać choinkę w donicy, którą po sezonie świątecznym można wkopać do ogrodu czy lasu. My już kolejny rok kupujemy żywe, ukorzenione drzewka i zawsze oddajemy je naturze J w tym roku w naszym domu będziemy mieli aż trzy choinki. Jesteśmy dumni także z tego , że zostaliśmy Ambasadorami Zrównoważonego Rozwoju i jedno z drzewek wypożyczyliśmy u autoryzowanego dealera Volvo w naszej okolicy. Co i Wam bardzo mocno Wam polecam! Na stronie www.choinkavolvo.pl znajdziecie wszelkie informacje oraz listę punktów autoryzowanych dealerów Volvo biorących dział w akcji. Wystarczy, że w dniach 17-22 grudnia udacie się do jednego z nich oraz zapłacicie symboliczną kwotę 55zł, a choinka stanie się Wasza na czas świąt. Jako opiekunowie musicie ją oddać do 5 stycznia, gdyż nie może ona tak długo stać w ogrzanym pomieszczeniu (otrzymacie także ulotkę z informacjami jak o nią dbać).Następnie drzewka wrócą do swojego naturalnego środowiska. To mały, acz wielki krok do odwrócenia zmian klimatycznych na świecie, które postępują w zatrważających tempie!
Śpieszcie się, bo ilość dostępnych choinek jest ograniczona- w całej Polsce do wydania jest 500 choinek, ale gwarantuję, że radość z nich jest ogromna!
Bardzo liczę na Wasz udział w akcji, zróbcie naturze prezent na święta! Bo za każdą wypożyczoną i zwróconą choinkę Volvo Car Poland posadzi 10 nowych drzewek we współpracy z Lasami Państwowymi. Naprawdę warto, bo zwrócimy w ten sposób naturze 5000 iglaków!
Zachęcam Was również do oznaczania zdjęć Waszych drzewek od Volvo hashtagiem #choinkavolvo i koniecznie przekażcie dalej informację o akcji!
Jadalnia to miejsce, która działa na wszystkich jak magnes. Zwłaszcza, gdy znajduje się tuż obok kuchni. To tam skupia się życie rodzinne i towarzyskie. Tam zasiadamy przy aromatycznej kawie, zdmuchujemy świeczki na torcie, wnosimy toasty, podejmujemy ważne decyzje, czasami gramy w karty, a czasami opłakujemy zły dzień (bywa, że nawet z opakowaniem lodów polanych słonym karmelem). Nieważne czy jest malutkim kącikiem wydzielonym w kuchni, barem czy osobnym pomieszczeniem-musi być na swój sposób funkcjonalna.
Jadalnia jest bardzo ważnym miejscem w domu, bo pozwala gromadzić się przy wspólnym posiłku, co z mojego punktu widzenia tworzy tę przestrzeń jedną z ważniejszych w całym mieszkaniu. To dlatego aranżowaniu tego miejsca poświęciłam wiele czasu i cały czas go udoskonalam, gdyż nasze potrzeby z biegiem miesięcy i lat także się zmieniają.
Wiosna to dla naszej rodziny imprezowy czas! Najpierw Wielkanoc, a potem mój starszy syn i mąż mają urodziny. Chcąc nie chcąc muszę szykować się na gości. W najlepszym wypadku w kwietniu czeka nas pięć spotkań z rodziną i przyjaciółmi przy wspólnym stole. Zapytacie jak dam radę to zorganizować? Jeszcze nie wiem 😉 ale już zrobiłam rundę po IKEA, żeby zaopatrzyć się w kilka niezbędników. Znalazłam m.in. genialną paterę na ciasto i ciastka oraz świetne krzesła ze sklejki, które można trzymać jeden na drugim. Wiosna to czas, kiedy z chęcią wprowadzamy zmiany w naszych głowach i domach. U nas jest to także okres intensyfikacji spotkań i biesiad. Może i Wy potrzebujecie zmian w jadalni? A może dopiero ją urządzacie? Mam nadzieję, że ten artykuł pomoże Wam samodzielnie zaaranżować to miejsce w domu, by było dla Was wygodne i cieszyło oko. Gotowi na przegląd fajnych rozwiązań w najważniejszym miejscu w domu?
Bliskość witrynki lub szafki ze szkłem i sztućcami
Bardzo chwalę sobie to rozwiązanie! Udało mi się wstawić w pobliżu stołu w jadalni dużą pojemną witrynę, w której mam całe szkło, talerze, sztućce, obrusy, serwetki, a nawet świeczki na tort. Jest to spora wygoda podczas przyjęć, gdyż łatwo po nie sięgnąć i w zasadzie każdy może się sam poczęstować np. nową szklanką, a ja nie muszę niczego szukać po szafkach, a tym bardziej wystawiać na stół, na którym zazwyczaj nie ma miejsca. Oprócz tego taka witrynka wygląda bardzo reprezentacyjnie:
Dodatkowo w IKEA znajdziecie super rozwiązania do jej oświetlenia (URSHULT oraz FORMAT):
Jeżeli natomiast Wasza jadalnia nie ma wolnego kawałka podłogi na mebel stojący to super wyjściem jest wózek na kółkach, który podczas imprezy może służyć jako dodatkowa powierzchnia do trzymania napojów, jedzenia czy szkła. Łatwo można go odsunąć (jest bardzo lekki) i nie przeszkadza. Bardzo ładnie się też prezentuje i w IKEA jest spory wybór kolorów i wzorów. Mi najbardziej przypadł do gustu czarny RÅSKOG. Wózek ten ma jeszcze jedną niekwestionowaną zaletę! Kiedy zrobi się ciepło może służyć na balkonie lub tarasie. Jeżeli złapie Was deszcz podczas grillowania to daje on możliwość szybkiego wywiezienia zastawy czy jedzenia do domu.
Innym rozwiązaniem może być szafka lub półka wisząca nad stołem. Pomieści trochę mniej niż duża witryna, ale dzięki niej będziemy mieli filiżanki czy talerze na wyciągnięcie ręki. Otwarte półeczki takie, jak biały STENSTORP czy widoczny poniżej GAMLEBY wyglądają super na ścianie nad stołem. Z powodzeniem możemy na nich trzymać książki kucharskie lub czasopisma. Wszystko zależy od naszej inwencji i potrzeb. Efekt jest naprawdę super!
Rozkładany stół
Duży stół może być wyzwaniem dla niejednego dekoratora wnętrz. Często nawet w na dużych przestrzeniach zbyt duży stół może wyglądać nieestetycznie i zabierać miejsce. Świetnych rozwiązaniem są stoły rozkładane, których w IKEA znalazłam bardzo wiele i każdy z nich ujął mnie ponadczasowym designem.
EKEDALEN to stół, który posiada dodatkowy blat i można go przechowywać pod stołem. Z łatwością rozłoży go jedna osoba.
STORNÄS zrobił na mnie wrażenie. Prawda, że jest super ta aranżacja? Posiada dwa blaty dzięki czemu pomeści nawet 8 osób 🙂
Krzesła, które nie zajmują dużo miejsca
Kolejnym sposobem na organizację jadalni jest sprytne przechowywanie krzeseł. Na co dzień zazwyczaj używamy tylu krzeseł, ilu jest domowników. Zazwyczaj jest to 4-6 siedzisk. Sprawa się komplikuje w trakcie spotkań rodzinnych lub towarzyskich. Przydałyby się chociaż 2-4 dodatkowe. Świetnym rozwiązaniem są krzesła, które można przechowywać złożone, jeden na drugim. Według mnie jest to genialne rozwiązanie zwłaszcza, gdy posiadamy lub planujemy rozkładany stół.
Strasznie spodobały mi się krzesła NORDMYRA, są w świetnej cenie, a wyglądają genialnie. Siedzisko i oparcie są wykonane ze sklejki laminowanej, którą kocham miłością bezwzględną 😉
Drugi model, który przykuł moją uwagę to JANINGE. Występują w kolorach żółtym i białym. Można je przechowywać jeden na drugim. Dodatkowo można ich używać na zewnątrz, a te z podłokietnikmi sprawdzą się przy myciu podłogi, gdyż można je wieszać na stole. Krzesła JANINGE Świetnie komponują się z granatowymi ODGER, które mogą nam służyć na co dzień. Mają natomiast niekwestionowaną zaletę! Są wykonane w 30% z drewna, zasobu odnawialnego, a co najmniej 55% pozostałych materiałów to tworzywo z recyklingu.
Oświetlenie
Oświetlenie w centralnym punkcie nad stołem to moim zdaniem kolejna ważna rzecz w urządzaniu jadalni. Ja bardzo często przesiaduję tu z dziećmi i gramy, rysujemy, czytamy. Podczas imprez urodzinowych organizujemy tu tez konkursy. Bez odpowiedniego oświetlenia ani rusz. Szczególnie spodobały mi się modele lamp sufitowych BÖJA oraz SINNERLIG. Są jasne przez co dają dużo światła. Są to lampy, które super wyglądają obok siebie i moim zdaniem są to jedne z bardziej ocieplających przestrzeń modele.
Jeżeli wolicie surowe wnętrza to polecam model NYMÅNE. Jest to lampa, która wygląda bardzo designersko, a jej cena zaskakuje.
Bardzo fajnie w jadalni sprawdza się lampa Knappa, w tej aranżacji wygląda fenomenalnie i daje piękne, jasne światło. Jej cena również jest bardzo przystępna. Warto wspomnieć, że jest to klasyka skandynawskiego designu, a ponieważ jest wykonana z plastiku nadaje się do mycia pod wodą.
Organizacja życia rodzinnego/planowanie posiłków
Bardzo przydatną rzeczą w jadalni jest planer ścienny lub tablica. Przy stole spędzamy bardzo dużo czasu. Warto przy porannej kawie móc sobie przejrzeć, co mamy danego dnia do zrobienia. Mi brakuje takiej tablicy, ciągle o czymś zapominam, a planowanie posiłków kończy się bieganiem na ostatnią chwilę do sklepu po brakujące produkty. Bardzo przypada mi do gustu tablica MÅLARNA:
Fajna też jest tablica SKÅDIS (ta ma możliwość wyboru kombinacji). Teoretycznie jest do użytku biurowego, ale fajnie nada się również do jadalni. Na co dzień możemy tam trzymać ważne rzeczy- recepty, długopisy, klucze, gazety, serwetki…w trakcie organizowanych urodzin może nam służyć jako miejsce do powieszenia dekoracji. W końcu potrzeba matką wynalazku 😉
Kolejnym rozwiązaniem, który mi się spodobał jest tablica magnetyczna SPONTAN oraz wieszak TJUSIG, który nadaje się do powieszenia filiżanek!
Bardzo małe przestrzenie
Jeżeli Wasza przestrzeń jest bardzo mała i wydaje się Wam, że nie ma w niej miejsca na stół to weźcie pod uwagę małe stoły rozkładane. Nawet w bardzo małej kuchni można wydzielić kącik, żeby wspólnie wypić kawę i zjeść pyszną jajecznicę. IKEA udowadnia, że nawet tam, gdzie wydaje się niemożliwym zorganizować funkcjonalną jadalnię jest to do zrobienia!
Świetny jest na przykład stolik GLIVARP. Ma szklany blat, przez który prześwieca światło. Daje to wrażenie, że stół jest mały i lekki. W komplecie jest blat do rozłożenia.
Kolejnym fajnym pomysłem jest stół INGATORP. Stół można postawić pod ścianą i złożyć, a w razie potrzeby przestawić w inne miejsce i rozłożyć. Ma też szufladę na najpotrzebniejsze drobiazgi (np. korkociąg ;))
Jeżeli nie lubicie tłoczonych mebli to w asortymencie IKEA jest też model GAMLEBY z drewnianym, sosnowym blatem i prostymi nogami. Jest bardzo uniwersalny.
Jako dodatkowe siedziska możecie wybrać taborety i trzymać je jeden na drugim pod stołem. Ja bardzo lubię model FROSTA.
Dekoracje
Jeżeli chodzi o dekoracje to strasznie spodobała mi się nowość IKEA patera FÖRÄDLA. Szukałam jej po całym sklepie i jest moja! Piękna i minimalistyczna. Idealnie wpisująca się w trendy, a jej cena jest bardzo przystępna. Nada się nawet na małym stole na przekąski i ciasta. Na pewno użyję jej teraz w święta.
Drugim moim hitem są drewniane młynki na przyprawy. Dla zdrowia staram się nie solić za bardzo potraw, a żeby dzieci mogły je zjeść również zbyt mocno ich nie doprawiam pieprzem. Zostawiam rodzinie i gościom możliwość samodzielnego decydowania o smaku, więc młynki na stole to must-have.
Trzecim rozwiązaniem dekoracyjno-praktycznym do jadalni, które mnie ujęło to stojak/drabinka na rośliny SATSUMAS. Nadaje się zresztą do każdego innego pomieszczenia. I można w niej dekoracyjnie trzymać różne rośliny lub wsadzić zioła! I ten pomysł mnie zainspirował. Co powiecie na to, żeby Wasi goście mieli możliwość samodzielnie doprawić potrawę bazylią, koperkiem albo innymi ziołami? Fajny pomysł prawda? Drabinkę możecie na wiosnę/lato przenieść na balkon. W końcu nadchodzi sezon grilowy 🙂
Dania to kraj, który pociągał mnie od bardzo dawna. Kojarzy mi się przede wszystkim ze wspaniałym designem i niewymuszonym, prostym wzornictwem. Jest ojczyzną hygge. Filozofii, która całkiem niedawno podbiła nasze serca upodobaniem do ciepła domowego ogniska oraz spędzania czasu z najbliższymi, w miłej atmosferze. Jest to miejsce na ziemi, gdzie obywatele są traktowani przez państwo ze szczególną troską, są poszanowane zasady równości, a ludzie mają poczucie odpowiedzialności za siebie nawzajem. Czy istnieje coś takiego jak państwo idealne? Wygląda na to, że tak, gdyż Duńczycy zostali wybrani najszczęśliwszym krajem na świecie! Patrick Kingsley, autor reportażu „Duńczycy. Patent na szczęście” spędził miesiąc podróżując po tym wspaniałym kraju i rozmawiając z ponad siedemdziesięcioma mieszkańcami. Wszystko po to, by przybliżyć nam fenomen tego kraju.
Wiedzieliście, że Dania ma bardzo niski wskaźnik przestępczości, ludzie sobie ufają i uważają się za uczciwych? A 50% mieszkańców najbardziej zaludnionego duńskiego miasta – Kopenhagi porusza się na co dzień na rowerach? Tam nikogo nie dziwi kobieta w szpilkach i sukience, która pedałuje do pracy. Bicykle w Dani są piękne, nikt raczej nie jeździ na góralach. Cała przestrzeń miejska stolicy jest zaprojektowana tak, by była relaksująca. Brzmi wspaniale prawda? „Udało nam się pokazać, że im więcej metrów kwadratowych przeznaczymy dla pieszych, tym miasto będzie bardziej żywe. Mieszanie się w przestrzeni publicznej jest dobre dla demokracji i zapobiega wykluczaniu ze społeczeństwa. Jest też dobre dla zdrowia i dla środowiska”.
W książce jest też dużo o designie. Duńczycy wydają się być mistrzami w kreowaniu wygodnych, przytulnych, pięknych, ale również praktycznych wnętrz. Są również bardzo dumni ze swojego dziedzictwa designu i mówią o sobie, że mają go w swoim kulturowym DNA.
Są to niewątpliwie czynniki, które wpływają na zadowolenie z życia obywateli. Myślę, że sama mając takie wysokie poczucie bezpieczeństwa oraz infrastrukturę i możliwość poruszania się na dwóch kółkach zyskałabym wiele na szczęściu. Również niezwykle fascynujące jest dla mnie to, jak Duńczycy potrafią organizować sobie przestrzeń, jak ważny jest dla nich pięknie mieszkać. Biorąc pod uwagę, że są najszczęśliwsi na świecie to musi to mieć istotny wpływ na ich stan ducha.
Warto wspomnieć, książka nie ma na celu przekonania nas, abyśmy przejęli myślenie i działanie mieszkańców Dani. Jest raczej antropologiczną podróżą po tym niesamowicie ciekawym kraju. Duńskość to nie jest coś, co możemy sami wypracować to jest coś, w czym trzeba się urodzić i wychować.
Książka liczy osiem rozdziałów, które kolejno traktują o edukacji, jedzeniu, designie, polityce, tożsamości, Kopenhadze, telewizji oraz Jutlandii. Jeżeli macie ochotę dowiedzieć się więcej, kontynuować tę interesującą podróż kulturoznawczą z Patrickiem Kingsley to koniecznie sięgnijcie po tę pozycję. Mi bardzo przypadła do gustu.
W tym roku gorąca pogoda zaskoczyła mnie niczym śnieg drogowców w październiku. Nie wiem jak Wy, ale co roku obiecuję sobie, że w tym roku na lato będę już szczupła jak fasolka szparagowa. Niestety, co roku kończy się tym samym. Nigdy nie jestem na tyle chuda, na ile sobie obiecywałam i nigdy nie latam w szortach jak sarenka. Stawianie sobie nierealnych celów (tak jeszcze w czerwcu wierzę, że jakimś cudem uda mi się w lipcu wyskoczyć w bikini) nierzadko doprowadziło mnie na skraj szaleństwa, a poczucie winy z powodu zjedzonej połowy czekolady nie pozwalało spać po nocach. I choć staram się ćwiczyć dość regularnie to jednak właściwa dieta to 80% sukcesu.
Lato obdarza niesłychaną ilością warzyw i owoców, ale daje też tysiąc nowych możliwości, aby nażreć się tłustej kiełbasy z ogniska, zjeść kolejnego gofra w kurorcie i wlać w siebie trzy chmielowe napoje z cytryną (tak się pić chce, że hej). Tak więc wydaje się, że latem schudnąć łatwiej, ale jednak i więcej okazji, żeby zaprzepaścić wszystkie Killery i Skalpele. I jeszcze im bardziej jest się towarzyskim i im więcej się człowiek z ludźmi naspotyka, to przy tej okazji i więcej zje i wypije. Nie ma też tyle czasu na treningi, bo z dziećmi na dwór wyjść trzeba, a po całym dniu na świeżym powietrzu zasypia się w 3 minuty (ostatnio włączyłam film i nawet aktorów nie ujrzałam).
Letnia pogoda tak nas rozaniela, że zatracamy się w ilości kulek lodów naturalnych (choć naturalne chyba nie tuczą prawda? ;)), chłoniemy misami truskawki ze śmietaną i nie umiemy sobie odmówić zimnego winka na tarasie. Wszystko to skutkuje tym, że nie tylko nie udaje mi się paradować w szortach i wylegiwać w bikini, ale i zadowolona z siebie być nie mogę, bo nieustannie porównuję się z tymi chudzielcami, co to mogą chodzić w najkrótszych i najbardziej wydekoltowanych kieckach z haemu. Presja potrafi zbić z nóg, a terror dodatkowych kilogramów może skutecznie pozbawić smaku gofry z wisienkami żelu.
W tym roku postanowiłam podejść do sprawy na spokojnie. Zastosować kilka prostych sposobów, żeby zadbać o sylwetkę oraz podkręcić metabolizm, ale bez nadmiernego ciśnienia. Nie można sobie wiecznie odmawiać tych nieznośnych kalorii, bo potem człowiek taki wyposzczony to zje pięć razy więcej na raz przy najbliższej okazji. Na grillu mięso zjeść trzeba. Korzystam więc do woli z owocowo- warzywnych dobroci sezonu, już ostrzę zęby na bób i fasolkę szparagową, pożeram ogórki małosolne, soczyste pomidory, sałatę, czereśnie, truskawki i maliny. Wszystko, co lubię najbardziej! Postanawiam zadbać o swoje zdrowie i kondycję, może parę centymetrów w biodrach będzie efektem ubocznym? 😉
Właśnie rozpoczynam także testowanie czerwonych herbat marki Big-Active. Napar z liści Pu-Erh ma właściwości wspomagające metabolizm oraz prawidłową pracę jelit, a również pomaga zachować ładną sylwetkę. Wpływa korzystnie na krążenie, prawidłowy poziom cholesterolu, wzmacnia organizm oraz usuwa z niego toksyny. Dodatkowo ma przepyszny smak i niesamowity aromat, który zawdzięcza długiemu procesowi fermentacji oraz leżakowania nawet do 4 lat w odpowiednich, wilgotnych warunkach. Liście zaś uprawiane są w wysokich górach Li Xian Tai Qing, gdzie oddziaływuje na nie lokalny mikroklimat.
Ja popijam Pu-Erh z dodatkiem cytryny albo grejpfruta, które są super orzeźwiające. Jeżeli sącząc czerwoną herbatę mogę mieć z tego tyle korzyści, to chyba przyjemniej być nie może.
A Wy macie jakieś triki na przyjemne dbanie o sylwetkę?
Wbrew temu, co możecie sądzić o moim domu to porządek nie panuje tutaj codziennie. Nie mogę Wam się pochwalić, że w przedpokoju wszystkie buty stoją w rządku, a kurtki w ilości czterech równiutko wiszą na wieszakach. Prawda jest niestety taka, że mam na co dzień bajzel jak każdy posiadacz młodych. Nie mam siły i czasu codziennie i co chwilę wykonywać syzyfowej pracy w postaci zabierania zabawek z salon, zgarniania tony ciuchów i skarpet ze wszystkich kątów, czasami tylko przesuwam pod ścianę, żeby można było przejść;) Nie miejcie wyrzutów sumienia, że u Was pobojowisko, a u Deer Home zawsze taki piękny porządeczek ach jak z bajki. Wczoraj ogarnęłam sypialnię specjalnie dla Was, żeby było widać moje nowe gadżety 😉 tak mamy tylko na większe okazje.
Chciałabym Wam zdradzić, że trochę mi to zajęło, żeby odpuścić codzienne sprzątanie (wyjątkiem jest kuchnia), bo nawet gdybym bardzo chciała to mieszkanie to przecież nie muzeum, tu się żyje! Tu wszystko jest dynamiczne. Tu mieszkają dzieci przed wszystkim. Do zdjęć jednak lubię wszystko ładnie poukładać. Żeby było widoczne i mogło cieszyć oko! Nie tylko moje. Żebyście mogli wszystko obejrzeć i może nawet się zainspirować, bo to dla mnie najlepsza nagroda za nowy post, który powstał w asyście moich dwóch bąków, a przy nich nic co blogowe nie jest proste 😉
Dzisiaj pokazuję kilka zmian w sypiani, i jak Boga kocham nie jestem w stanie przyrzec, że to koniec 😉 że za 3 miesiące poznacie to miejsce. Bo ja czasem sama nie poznaję. Ale ta piękna, kultowa półka String od Another Design zostaje tu na wsze czasy! Musiałam ją mieć! Miłego oglądania i dajcie koniecznie znać jak Wam się podoba!
Natłok pracy i obowiązków w ostatnich tygodniach dał mi mocno w kość. Liczne wyjazdy z moją dwójką łobuzów to było nie lada wyzwanie. W górach pogoda nam nie sprzyjała, starszak złapał rotawirusa. Na Mazurach też zimnica. Do tego mega zaległości w mailach i zobowiązaniach…Na szczęście udało mi się trochę oderwać myśli od codzienności, co sprawiło, że z większą ochotą wracam do rzeczywistości. Póki co nadrabiam zaległości, mam tez w planach kilka wpisów na blogu. Od września chciałabym więcej tu pisać, póki, co najwięcej działam na Instagramie. Chciałabym się z Wami podzielić moimi odkryciami kwietnia, dzisiaj jedno z nich!
Od kiedy jestem szczęśliwą posiadaczką dzieci ilość czasu na przyjemności malała nieustannie. Był taki okres w moim życiu, że największą była dla mnie poranna ‘mała czarna’ z ekspresu ciśnieniowego. Po to w sekundę po przebudzeniu byłam już w kuchni! Był to mój power na cały dzień z dwójką maluchów, no dobra może na pół dnia co najwyżej. Potem zdarzył mi się moment, że byłam zmuszona odstawić ten magiczny napar ze względów zdrowotnych, kofeina mi nie służyła. Na szczęście był to krótki okres, bo ta mała filiżaneczka brązowego napoju o gęstej cremie dosłownie śniła mi się po nocach. Teraz funduje sobie tę chwilę zapomnienia kiedy tylko mam ochotę. Nawet wieczorem! Apeluję i do Was nie zapominajcie o tych chwilach dla siebie;)
Kawa to ten rodzaj przyjemności, na który możemy sobie zaserwować w zasadzie zawsze i wszędzie. W pracy, w domu, na spacerze…Nowa seria kaw Nespresso Ristretto Decaffeinato zaskoczyła mnie niesamowicie! Ten smak da się pomylić…z kawą z kofeiną! Jak dla mnie wielkie WOW!
Mamy do wyboru 4 rodzaje kaw, które powstają z ręcznie zbieranych ziaren, pochodzących z Afryki i Ameryki. Następnie są one poddawane naturalnemu procesowi dekofeinizacji. Odbywa się to z poszanowaniem natury owocu, przy pomocy wody i dwutlenku węgla. Bogactwo aromatów oraz intensywność smaku ziaren zostaje zatem zachowana.
Dla koneserów kawy, którzy nie lubią rezygnować z ‘małej czarnej’ nawet popołudniu i wieczorem oraz dla tych, którzy powinni unikać kofeiny ze względu np. na zdrowie to rewelacyjne rozwiązanie. Ta kawa jest naprawdę pyszna! I można sobie na nią pozwolić kiedy ma się na to ochotę!!! Ja swoją przygotowałam z odrobiną bitej śmietany i cynamonem i śmiem twierdzić, że to najlepsza kawa, jaką ostatnio dane mi było pić!
Ten loft mnie uwiódł na maksa. Jestem nim totalnie oczrowana i musiałam Wam go pokazać! Co ja bym dała za takie przestrzenie, taką piękną dechę na podłodze i takie wyjście na balkon! Za taką cegłę i oszklone drzwi w łazience. I tę ilość różnych foteli i krzeseł! Jestem niereformowalnym foteloverem i gdyby istniała tak możliwość to miałabym ich z dziesięć. Każdy inny. Powiem więcej, mogłabym mieć ich więcej niż par butów 😉
Apartament (jakby tego wszystkiego było mało) znajduje się w Paryżu! Czyli w moim ukochanym mieście. Został zaprojektowany w 2009 roku przez Antonio Virga. To eklektyczne wnętrze w naturalnych tonach stało się mega energetycznie dzięki czerwieni kanapy i biurka vintage. I pomyśleć, że jeszcze 3 lata temu miałam w domu dwa czerwone fotele, których z ulgą się pozbyłam…Coraz częściej natomiast dopadają mnie myśli o większym mieszkaniu, wszystkich pomysłów i mebli jednak nie zmieszczę na naszych 66m2.
Póki co popatrzę sobie na to cudo, a Wy dajcie znać jak Wam się podoba. Na deser znalazłam dla Was propozycje foteli, które pasowałyby do takiej niejednorodnej aranżacji. Wszystkie wyszukałam na Westwingu, który ostatnio stał się moim uzależnieniem;)