Wyprawa do IKEA i jak na tym zyskała moja sypialnia

Powiem szczerze, że w naszej sypialni niewiele się można zmienić. Nie ma w niej miejsca – jest wąska, średnio ustawna, ciemna (robienie zdjęć bez statywu nie ma prawa bytu). Aby wstawić mini biureczko musieliśmy pozbyć się ulubionej komody, ogromne rośliny hodowane przez męża zakrywają pół okna, a jedyne wolne pół metra przy ścianie zajmują moje artefakty do zdjęć. Każdy kąt jest wykorzystany do maksimum i wstawienie choćby nawet małego stołeczka sprawiłoby zapewne, że ktoś z domowników straciłby zęby potykając się o niego. Nie powiem, w przeszłości było kilka prób dostawienia kolejno – regału i witryny, ale wtedy ta klita wyglądałaby już jak składzik, a nie miejsce wypoczynku, więc sobie darowałam. Jedyne z czym mam możliwość poszaleć to z dodatkami 🙂

Marząc o przestronnej sypialni, jakiej się naoglądałam na Instagramie, dostałam możliwość poczuć się jakbym taką posiadała. IKEA Gdańsk rzuciła mi i Karolinie Pingielskiej wyzwanie! Miałyśmy sobie nawzajem odmienić sypialnie. Okazja była nie byle jaka – teraz w IKEA jest promocja na wszystkie tekstylia i z kartą IKEA Family możecie je mieć z rabatem -15%! 

Traf chciał, że Karolina ma piękną, dużą i przestronną sypialnię, której bardzo mi brakuje, więc z wielką przyjemnością przygotowałam listę produktów do metamorfozy. U niej można poszaleć! Same zakupy robiłyśmy już razem na podstawie przygotowanych sobie nawzajem list (widzieliście relację na Instagramie?). Miałyśmy z tego mega radochę! A odkrycie co sobie nawzajem przygotowałyśmy było lepsze niż otwieranie prezentów od Św. Mikołaja 😉

Ze względu na metraż u Karoliny do niej można wrzucić jakiś dodatkowy mebel, więc otrzymała nowy fotel rattanowy ALBACKEN. Jeżeli kiedykolwiek doczekam się większej przestrzeni to na pewno i u mnie taki stanie! Do tego pasująca lampka KNIXHULT (jest w dwóch rozmiarach) oraz kosz na poduchy i kocyki SNIDAD. Obowiązkowo nowa białą pościel (no przecież wiem, że Karolina kocha biel;))i wiosenne, pastelowe poszewki PUDERVIVA (żeby tę biel trochę rozweselić). Obie wybrałyśmy lniane tekstylia do naszych sypialni, ale chyba to nie dziwi, bo jest to najmilsza pościel do spania, oddycha, chłonie wilgoć i ma piękny połysk. Dodatkowo ozdobne wstążki utrzymują poduszkę na swoim miejscu i są ładnym elementem dekoracyjnym w minimalistycznym designie poszewek. Ostatnią niespodzianką dla Karoliny były kołdry RÖDTOPPA, Zapewnia ona równomierną temperaturę spania, pochłania wilgoć i jest bardzo łatwa w pielęgnacji. I dzieci (jak władują się do łóżka rodziców) nie będę się bić o przykrycie 😉

A oto jak Karolina odmieniła mi sypialnię:

 

A oto lista produktów z IKEA Gdańsk, które znalazły się w mojej sypialni:

Komplet lnianiej pościeli PUDERVIVA

Poszewka lniana AINA

Kołdra zimowa RÖDTOPPA

Lampka nocna EVEDAL

Kosz z uchwytami z trawy morskiej TÄNKVÄRD

Śniadanie, które odczaruje trudne poranki

Czasami warto zacząć dzień wolno, bez pośpiechu, odpuścić wszelkie poranne zajęcia, plany i spotkania. Pośpiech jednak, który notabene na własne życzenie sobie funduję w tygodniu nie ma z filozofią slow life nic wspólnego. Niestety, nie chodzę spać o 22 z lekką, relaksującą lekturą do poduszki by o 6 rano kwilić jak skowronek na wiosnę. Budzę się zazwyczaj nieprzytomna, za późno i jeszcze przez chwilę nie mogę dojść do siebie. Wina jest moja poniekąd, przyznaje się. Kiedy wieczorem o 23 włączam film akcji powinnam być świadoma, że do 1 w sen raczej nie zapadnę. Nie potrafię odmówić sobie tej wieczornej przyjemności obejrzenia czegoś fajnego bez wtóru dziecięcej kłótni, wyrwać tych dwóch godzin na fabułę, która dla dzieci się nie nadaje. Skutki takich rytuałów są zazwyczaj okraszone dużą dawką porannego stresu, kanapkami z szynką w biegu, kawą w aucie. Spóźnienie i pokrzykiwanie na młodych przynosi odwrotny skutek od zamierzonego i zamiast być w lekkim niedoczasie, jesteśmy bardzo po czasie. Ot taki standard. Bardzo nieporadnie przychodzi mi nauka na własnych błędach i scenariusz bardzo często się powtarza. Nie ma, jak pewnie się zorientowaliście w tym szaleństwie czasu na poranne rytułały, delektowanie się ciepłym śniadaniem, kawą z pianką czy spokojne snucie się w szlafroku po domu. 

No szkoda, że człowiek dorosły, a tak kopiuje te swoje niemądre schematy. Albo sobie to wybaczę i pogodzę się z własnymi słabościami albo moje poczucie winy doprowadzi mnie na skraj nerwicy 😉 Podchodzę więc do tego porannego szaleństwa z coraz większym spokojem i wynagradzam dzieciom w weekendy. Wtedy celebrowanie poranków jest łatwiejsze i zawsze znajdujemy czas na pyszne, nieśpieszne śniadanie. W ten sposób najłatwiej odczarować u nas ciężkie poranki.

Takim naszym małym rytuałem w wolne dni są pankejki. Standardowo robi je mój mąż, który mógłby je smażyć już chyba z zamkniętymi oczami. Nawet w górach wyczarował stosik ku uciesze narciarzy małych i dużych.

Do placuszków musowo jogurt (nam bardzo smakuje ten naturalny, dwuwarstwowy od Landliebe) i masa owoców. U nas zazwyczaj jagody, borówki, maliny. A jogurciki w małych kubeczkach, żeby małe rączki mogły sobie same nakładać. 

Do przygotowania ciasta potrzebujecie na pankejki:

szklankę mąki

szklankę maślanki

jajko

łyżkę cukru

1/4 szklanki oleju

płaską łyżeczkę proszku do pieczenia

czubata łyżeczkę sody

szczypta soli

Na placuszki nałożyłam:

Jogurt owocowy Landliebe o smaku jeżynowym

Mrożone owoce

Wszystkie składniki zmiksujcie i odczekajcie 10 minut. Po tym czasie nalewajcie łyżkę ciasta na rozgrzaną patelnię. My używamy małej, ale jeżeli macie większą to koniecznie zachowajcie odstępy pomiędzy placuszkami.  Kiedy będą ładnie zarumienione przewróćcie pankejka na druga stronę i powtórzcie smażenie. Podawajcie z ulubionymi dodatkami. Bon appetit!

W zdrowym ciele zdrowy duch

Mens sana in corpore Sano. W zdrowym ciele zdrowy duch. Słowa po raz pierwszy pojawiające się satyrach rzymskiego poety  Juwenalisa stały się dzisiaj aktualne jak nigdy wcześniej. Świadomość społeczna dotycząca żywności i jej produkcji chyba już dawno nie była tak duża. I to w momencie, w którym ilość przetworzonej i niezdrowej żywności, o ironio, zalewa wręcz rynek.

Ile razy uświadomiony człowiek staje przed dylematem jeść czy nie jeść. Poddać się chęci pożarcia opakowania cukierków z syropem fruktozowym albo ciasteczek z olejem palmowym? Czy upocić się w kuchni w procesie tworzenia ulubionej szarlotki? Tak, dzisiejsze czasy zdecydowanie obfitują w decyzje o sporym wpływie na nasze zdrowie i kondycję. Wiedzieliście, że wyżej wspomniany olej to źródło wysoko nasyconych kwasów tłuszczowych, które podnoszą poziom cholesterolu? Natomiast proces jego zbioru szkodzi środowisku poprzez dewastacje lasów deszczowych? Sprawia to, że np. Indonezja urosła do trzeciego kraju na świecie pod względem emisji dwutlenku węgla. Znajduje się on niestety w większości słodyczy, to samo tyczy się syropu fruktozowego, który powoduje zaburzenia w metabolizmie i jest uważany za epidemię otyłości w naszym społeczeństwie. Powoduje bowiem zaburzenia odczucia głodu i sytości.

Dobre wybory to zatem kroki ku witalności i dobremu samopoczuciu, ale również ku ochronie środowiska naturalnego. Bierzemy odpowiedzialność za siebie i innych.

Ostatnio bardzo doceniłam gotowanie na parze. Jest to najzdrowsza metoda obróbki żywności, która pozbawia dania najmniejszej ilości wartości odżywczych.  Czy wiecie, że gotując warzywa w wodzie tracą one do 70% witaminy B oraz C, a także duże ilości witaminy A oraz E? Przy gotowaniu na parze straty te wynoszą do 30%. Różnica jest dość znaczna. Dodatkowo, podczas gotowania na parze temperatura może osiągać nawet do 120 stopni, w wodzie jedynie 100 stopni. Para natomiast wydobywa z produktów naturalnie występującą w nich sól. Nie musimy ich więc już solić. Warzywa są sprężyste, jędrne i zachowują swój naturalny smak i kolor. Gotując w wodzie łatwo jest je rozgotować, przez co stają się niesmaczne i tracą na wyglądzie. Na parze bardzo dobrze jest gotować mięso i ryby, jest to również najzdrowszy sposób ich przygotowania, są lekkostrawne i zawierają o wiele mniej tłuszczu niż smażone i pieczone mięsiwa. Z sukcesem można również gotować różne odmiany ryżu, dzięki czemu będziemy cieszyć się ich niesamowitym, naturalnym smakiem.

Wkład do gotowania na parze STABIL dostosowuje się wielkością do garnka, przez co ciepło nie ucieka. Możemy przygotowywać jednocześnie wiele potraw na raz, dzięki czemu oszczędzamy czas i energię. Wszystkie naczynia do gotowania IKEA są energooszczędne. Ja przygotowałam w jednym czasie szparagi na obiad i bób na deser 😉 Przypinana rączka to dodatkowy atut. Gdy nasze potrawy są już gotowe, a wkład się nagrzeje, przypinamy uchwyt i bez problemu możemy wkład z zawartością wyciągnąć z garnka. Oprócz tego naczynie zajmuje niesamowicie mało miejsca, jest ładnie i porządnie wykonane i można je bez problemu postawić na stole nawet, gdy mamy gości.

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

Nie wiem jak Was, ale mnie gotowanie na parze wciągnęło bez reszty, zwłaszcza teraz, kiedy lato rozgościło się u nas na dobre i przydałoby się jeszcze trochę zadbać o sylwetkę. A jeżeli nadal nie macie pomysłu na dzisiejszy  obiad to polecam Wam makaron z krewetkami, szparagami, czosnkiem i tartym parmezanem. Niebo w gębie!

Aby go przygotować będziecie potrzebowali:

– 12 sztuk krewetek królewskich

– 6-7 zielonych szparagów

– ok. 200gr makaronu, u mnie grube wstążki z dodatkiem szpinaku

– tarty parmezan (wedle uznania)

– 2 ząbki czosnku, 2 łyżki oliwy, sól, pieprz

– Krewetki opłukać i podsmażyć przez 2 minuty z każdej strony, na pogrzanej oliwie z wciśniętym czosnkiem (krewetki można wcześniej obrać, ja zostawiłam w całości). Posolić i popieprzyć do smaku.

– makaron ugotować all dente z odrobiną soli

– w szparagach ułamać zdrewniałe końce, umyć i ułożyć na wkładzie do gotowania na parze. W garnku ugotować wodę tak, aby nie stykała się z wkładem. Szparagi gotować all dente.

– makaron wrzucić do krewetek, wymieszać. Dodać pocięte szparagi oraz obficie posypać parmezanem. Smacznego!

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

Kalendarz adwentowy i przepis na pierniczki

Przygotowania do świąt zawsze miały w sobie coś magicznego i niesamowitego. Poza tym, że zawsze popełniałam falstart słuchając świątecznych utworów już w listopadzie (upssss wiem, że to niepoprawne) to zasadniczo od 1 grudnia wprawiałam się w nastrój iście świąteczny kupując dekoracje, papiery dekoracyjne i planując prezenty dla rodziny. Przewidująco zawsze przechodziłam też na dietę, by w święta, co najwyżej powrócić do wagi wyjściowej, a nie zmienić się w biedronkę. Musicie przyznać, że to ten czas oczekiwania jest najbardziej pociągający i wspaniały. Pierwsza reklama coca-coli z Mikołajem, zapach mandarynek i domowych pierniczków, pierwszy śnieg, pakowanie paczuszek do kalendarza adwentowego i wciskanie ogromnych pakunków dzieciom do butów (tak tak miały być drobne upominki, a wyszło jak zawsze;)). U nas dodatkowo jeszcze mały Mikołaj (syn mój własny) ma urodziny 5 grudnia i zaczął właśnie w 100% zdawać sobie sprawę, co to dla niego oznacza. Cały ten czas grudniowego oczekiwania jest dla nas wszystkich wyjątkowy. Śmiem twierdzić, że o wiele bardziej, niż same święta.

W tym roku zdecydowałam się zrobić moim chłopcom pierwszy kalendarz adwentowy by odliczanie dni do Świąt Bożego Narodzenia było dla nich szczególne. Ponieważ pomimo wcześniejszego planu kalendarz robiliśmy  wczoraj;) czyli jak zwykle na ostatnią chwilę postanowiłam sama zrobić do niego słodycze by nie wylądowało tam byle co. W tym roku będą domowe pierniczki, no może dorzucę jeszcze z dwa autka gdzieś po drodze. Jednak ze  względu na nadmiar wrażeń w tym miesiącu chyba najodpowiedniejszą opcją będzie wypiek homemade. A co Wy wkładacie dzieciom do kalendarzy? A może kupujecie te kartonowe z otwieranymi okienkami?

Nasz wykonaliśmy z 8 patyków tak, aby tworzyły kształt choinki, sznurka jutowego, lampek House Doctor (dostępne tu), woreczków z Tchibo (oryginalnie były na grubym sznurze,) oraz wyciętej z kawałka tektury gwiazdy. Niestety nie posiadam zdjęć z procesu tworzenia, gdyż odbywał się w nocy;) Jednakże był bardzo prosty w wykonaniu!

Moje dzieci oszalały na punkcie naszego nocnego dzieła i co chwilę podbiegają się pogapić. Cieszą się, że mają już choinkę, choć nie jest prawdziwa;) Przyznam, że i ja zerkam na niego z radością, bo od dawna marzyłam, że im taki zrobię, ale nie sądziłam, że sprawi im aż taką frajdę!

kalendarz

kale

kalendarz3

kale10

Sprawdzony przepis na pierniczki świateczne

Składniki:

300gr mąki pszennej

100gr mąki żytniej pełnoziarnistej

2 duże jaja

100 gr rozpuszczonego i przestudzonego masła

100gr miodu

130gr cukru pudru

1 łyżka kakao

1 łyżka przyprawy do piernika lub cynamonu

1 łyżeczka sody oczyszczonej

Przygotowanie:

kale1

Wszystkie składniki wymiesząć w misce i wyrabiać na gładkie ciasto. Rozwałkować je na stolnicy, na grubość ok. 4 mm podsypując niewielką ilością mąki. Im mniej mąki tym pierniczki będą miększe. Wycinać dowolne kształty i umieścić je na papierze do pieczenia w niewielkich odległościach. Piec ok. 8 minut w temperaturze 180 stopni. Jeżeli ciasteczka są małe to lepiej skrócić czas pieczenia. Po ostudzeniu dekorować według uznania:)

kale

kale2

kale5

kale3

Sernik Bounty i szczęście

Każdy z nas ma inną definicję szczęścia. Dla jednego to zacisze domowego ogniska, stabilna praca, rodzina, stateczne życie bez szaleństw. Dla innych, niezaspokojonych wieczna gonitwa, pasja, wariactwa, crejzi imprezy i wieczne zmiany życiowe. Są i tacy, którzy chcą pogodzić jedno i drugie. Znam takich, dla których ogromem szczęścia jest hamak, książka i szum liści. Tylko tyle. Inni dążą do tego, co trudne, nie do zdobycia i do końca świata nie znajdą spokoju ducha. Jedno wydaje mi się zasadniczo pewne- wszyscy chcemy być zadowoleni z życia, brać pełnymi garściami i cieszyć się powodzeniem.

Tak sobie czasami myślę, że z chęcią bym sobie kupiła takie lustro, co by można przez nie przechodzić do innej czasoprzestrzeni, z dala od małolatów. Żeby tak zrelaksować spięty kręgosłup, posiedzieć w ciszy, spokojnie przeanalizować plany. Może nawet udałoby mi się w ogóle nie myśleć, podobno są tacy, co to potrafią i żyją. Schowałabym się tam przed tym całym gwarem i bajzlem i współmieszkańcami w chwili zwątpienia i kiedy moje wkurzenie osiąga poziom nie do wytrzymania.

Tak sobie zawsze wyobrażałam, że taka możliwość dałaby mi dużo szczęścia. Jak się okazuje nic bardziej mylnego (choć oczywiście odpocząć od dzieci też warto raz na jakiś czas).  Amerykańscy naukowcy (żródło: tu, wersja w języku polskim tu) opublikowali badania, które jednoznacznie mówią, co przynosi człowiekowi najwięcej spełnienia i nie jest to raczej chowanie się przed dziećmi czy innymi istotami ludzkimi. Nie jest to też pełna kiesa, wspaniała praca, kariera czy sława. Najwięcej szczęścia przynosi życie w dobrych relacjach z otoczeniem. To kontakt z ludźmi działa na nas dobroczynnie, podczas gdy samotność i izolacja nas niszczy. Ci, którzy nawiązują dobre stosunki z rodziną, sąsiadami, znajomymi są zdrowsi, radośniejsi, a w dodatku żyją dłużej. Samotni odczuwają mniej satysfakcji z życia, mają więcej kłopotów zdrowotnych, a ich szare komórki pracują wolniej. Pozostawanie w złych relacjach również ma na nas bardzo niedobry wpływ, warto zatem wymiksować się z toksycznych znajomości i z większą dbałością podchodzić do naszych najbliższych, bo właśnie Ci w ostatecznym rozrachunku przyniosą nam najwięcej szczęścia.

W związku z tym proponuję wam – upieczcie koniecznie ten przepyszny kokosowy sernik. Zaproście rodzinę lub znajomych lub wszystkich na raz oraz wspólnie celebrujcie życie!

Przepis:

Na spód będziecie potrzebowali:

150gr ciastek kokosowych i 30 gr rozpuszczonej czekolady mlecznej bądź po prostu ciastka kokosowe z czekoladą (ostatnio są w Biedronce;))

40gr rozpuszczonego masła

20 gr wiórków kokosowych

Wszystkie składniki miksujemy w malakserze aż powstanie masa o konsystencji mokrego piasku. Dno tortownicy wykładamy papierem do pieczenia, a następnie równomiernie rozkładamy rozdrobnione ciasteczka. Wkładamy do lodówki na 20 minut.

Na masę sernikową musicie kupić:

500 gr sera twarogowego

120gr śmietany kremówki

120gr śmietany z mleka kokosowego (gęstej, białej części zebranej z wierzchu, nawet jeżeli będzie miała lekko płynną konsystencję ciasto i tak się uda)

¾ szklanki cukru pudru

3 łyżki mąki pszennej

50 gr wiórków kokosowych

3 jajka

Wszystkie składniki wrzucamy do misy i miksujemy do połączenia składników. W zależności od tego, jaką konsystencję sernika chcemy uzyskać mielimy uprzednio twaróg lub nie. Wylewamy całość na schłodzony spód i wkładamy do piekarnika na 45min. Temperatura powinna wynosić 150 stopni. Sernik ma być ścięty po upieczeniu, więc jeżeli wasz taki nie jest podpieczcie go dłużej. Gdy ochłonie wkładamy go do lodówki.

Aby zrobić krem przygotujcie:

Ok. 330gr śmietany kremówki (najlepiej 36%)

1,5 do 2 tabliczek czekolady mlecznej

Wiórki kokosowe do posypania

Śmietanę podgrzewany w garnuszku, na małym ogniu. Ma się delikatnie podgrzać, a nie zagotować:)  gdy będzie lekko ciepła wrzucamy połamaną czekoladę. Czekamy minutkę, a następnie dokładnie mieszamy. Studzimy, a potem wkładamy do lodówki na min. 8 godzin. Po tym czasie ubijamy krem, nakładamy równomiernie na schłodzone ciasto i posypujemy wiórkami. Voilà!

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

Obiecuję, że ciasto jest przepyszne i nie jeden oddałby za nie królestwo 😉 Smacznego!

Pulchne racuszki z bananami

Ostatnio jakoś rozpiera mnie energia. Nie wiem jak to możliwe?! Toć powinno być odwrotnie biorąc pod uwagę rychłe nadejście jesieni. Podobno wraz z pogorszeniem się pogody, mniejszą ilością promieni słonecznych i coraz krótszymi dniami spada poziom serotoniny, a co za tym idzie również poziom sił witalnych. Widocznie ja mam odwrotnie. Może przyjście na świat wczesną jesienią (jestem zodiakalną wagą) powoduje u mnie ten dziwaczny, inny stan ciała i umysłu niż przepowiadają naukowcy. Nie miewam depresji sezonowej, chandry, jesiennego focha, nie jestem rozdrażniona, nie muszę zjarać się na marchewę w solarium, żeby poprawić nastrój, nie łapie mnie chęć na słodkie przekąski (przynajmniej nie bardziej niż zwykle;)) i nie ryczę z byle powodu.

Jak mnie taka energia łapie, nadpobudliwość, ADHD czy jak to tam się nazywa wtedy mogę wszystko. Serwuję dzieciom pankejki na śniadanie zamiast parówek, ceruję zaległe dziury, uskuteczniam sprzątanie w szafkach kuchennych (czego nie znoszę) przepraszam się z Chodakowską i basenem, a nawet mnie bierze na domowe prywatki, pieczenie ciast i gotowanie wytrawnych obiadków. Robię wszystko na raz i wcale nie jestem zmęczona. Biorąc pod uwagę fakt, że moje dzieci jesienią zaczynają łapać bakcyle jak szalone to trochę więcej witalności i krzepy mi się na pewno przyda.

A wy jak macie? Wpadacie w dół emocjonalny, gdy robi się zimno czy wręcz przeciwnie- wasza moc rośnie?

Dla wszystkich, którzy mają ostatnio więcej energii i im się bardziej chce oraz dla tych, co ochłodzenie odchorowują gorszym nastrojem i zajadają słodyczami mam dzisiaj przepis na przepyszne racuszki z serkiem waniliowym i bananami. Myślę, że pokochacie ten przepis tak jak ja! Moi chłopcy zajadają się nimi jak szaleni.

Processed with VSCO with hb1 preset

 

Processed with VSCO with hb1 preset

 

Processed with VSCO with hb1 preset

 

Processed with VSCO with hb1 preset

 

Processed with VSCO with hb1 preset

 

Processed with VSCO with hb1 preset

 

Processed with VSCO with hb1 preset

 

Processed with VSCO with hb1 preset

 

Processed with VSCO with hb1 preset

Zastawa House Doctor via Helen House

 

Aby przygotować racuszki będziecie potrzebowali:

  • 2 dojrzałe banany
  • 150gr serka homogenizowanego (np. waniliowego, ale może być tez naturalny z odrobiną cukru pudru)
  • 2 jajka
  • 1 szklanka mąki
  • łyżeczka proszku do pieczenia
  • cukier puder do posypania
  • ulubione owoce

Jajka roztrzepać i połączyć z serkiem. Dodać rozgniecione uprzednio banany. Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia i powoli dodawać do masy, cały czas mieszając. Odstawić ciasto na racuszki na ok. 10 minut. Smażyć krótko z każdej strony na oleju rzepakowym, aż będą pięknie złote. Racuszki bardzo szybko dochodzą, więc trzeba bardzo pilnować, żeby się nie spaliły. Jeść do upadłego z ulubionymi dodatkami. Odzyskać lub spożytkować energię życiową:)

Smacznego!

Waniliowy sernik z jagodami

    Nie przepadam za kupnymi ciastami i sklepowymi słodyczami. Nie dlatego, że są niesmaczne, wręcz przeciwnie! Większość z ciast i smakołyków, które wjeżdżały na nasz stół było przepysznych i gdyby nie zdrowy rozsądek pewnie zjadłabym z 5 kawałków za każdym razem! Niestety, nie urodziłam się jako jedna z tych smukłych kobiet o talii osy i wąskich biodrach. Dodatkowe kilogramy nie wchodzą mi w cycki ani w usta. Od kiedy pamiętam prowadzę wieczną walkę o każdy kilogram i o ile zgubienie pół kilo to ciężka praca i zajmuje mi 5 dni, o tyle przytycie 2kg i buzię chomika mogę uzyskać zaledwie po jednym imprezowym weekendzie! Nie żebym jakoś hucznie balowała, przecież mam dwójkę małych dzieci.

Wracając do tych ciast, to właśnie dlatego kupnych nie lubię. Bo mają mnóstwo sztucznych dodatków, które sprawiają, że mój cellulit natychmiast podwaja swoją objętość. Mam też wątpliwości co do autentyczności np. jagód w jagodziankach, jakoś na fioletowo języków i zębów nie farbują! Ufam tylko tym wypiekom, które wychodzą z domowych piekarników  i najlepiej ich większą część stanowi dobry twaróg i sezonowe owoce. Tak wiem, mogłabym użyć fasoli, ksylitolu, marchwi czy daktyli i wyczarować fit dzieło o kaloryczności -100, ale aż tak dietetycznym fanatykiem nie jestem;) Wierzcie mi albo nie, ale od kiedy odrzuciłam totalnie kupne ciasta i słodycze o wiele łatwiej przychodzi mi utrzymanie dobrej wagi 🙂
Po drugim porodzie obiecałam sobie, że w końcu wezmę się za swoje niedoskonałości figury ( moja waga wskazywała zatrważający wynik ;)). Niestety, słodyczy chciało mi się jak zwykle, więc zaczęłam piec te serniki jako substytut niezdrowych łakoci. Wielu próbowałam, ale ten to mój faworyt! Pyszny i puszysty, waniliowy na kruchym spodzie z grubą warstwą owoców. Musicie go wypróbować dopóki jeszcze można kupić albo zebrać świeże jagody!

Aby zrobić takie ciasto musicie przygotować:

Na spód:

  • 100gr mąki pszennej
  • pół łyżeczki proszku do pieczenia
  • 2 łyżki cukru pudru
  • 60gr zimnego masła
  • jedno jajko

Na masę:

  • 500gr twarogu
  • 250gr mascarpone
  • 2/3 szklanki cukru, choć ja z reguły daję mniej
  • ziarenka z jednej laski wanilii
  • 0,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 opakowanie budyniu śmietankowego w proszku
  • 1 jajko

Na wierzch:

  • ok. 350 gr świeżych lub mrożonych jagód

Mieszamy mąkę, proszek do pieczenia, cukier i zimne masło pokrojone w kostkę. Gdy powstanie kruszonka dodajemy jajko i szybko zagniatamy ciasto. Wykładamy nim dno tortownicy o średnicy 24 cm, wyłożoną wcześniej papierem do pieczenia (obręcz blachy zapiąć tak, by papier wystawał na zewnątrz, będzie pokrywał tylko dno). Ciasto wkładamy na 15 minut do lodówki, a po tym czasie podpiekamy w piekarniku o temperaturze 180 stopni przez ok.15-20 minut.

Miksujemy twaróg, mascarpone, cukier, proszek do pieczenia, budyń w proszku i ziarenka wanilii (laskę rozkrajamy nożykiem, a następnie wyskrobujemy je ze środka). Następnie dodajemy jajko i dalej miksujemy. Proponuję robić to jak najkrócej by zbytnio nie napowietrzyć masy serowej. Robimy to tylko do wymieszania składników. Następnie wykładamy ją równo na podpieczony spód oraz wysypujemy równomiernie 250gr jagód (ciasto można spokojnie przygotować z mrożonymi owocami lub np. z malinami). Pieczemy w temperaturze 180 stopni przez ok. pół godziny. Po wyciągnięciu z piekarnika sernik studzimy, a następnie na wierzch dodajemy resztę jagód. Chłodzimy w lodówce 2 godziny, ja lubię bardzo schłodzone.

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

jago4-crop.jpg

Processed with VSCO with hb1 preset

Processed with VSCO with hb1 preset

Polecam Wam ten przepis! Jest prosty i efektowny. Ciasto wygląda przepięknie na stole. Ja już mam zamrożone jagody by nim uraczyć gości zimą:)

*Przepis pochodzi ze strony Kwestia Smaku.